wtorek, 23 października 2012

OGRÓD - ŚCIEŻKI

Myśleliście że już się budujemy bo tu taka cisza hmm? 
Nie to niestety nie to, im bliżej końca w projektowaniu oczekiwanie na poprawki ciągnie się niemiłosiernie. Pan Architekt powiedział , że jeszcze nie jesteśmy "upierdliwi" ale wiecie granica może się okazać cieniutka :)
Żeby nie było w czasie takiego oczekiwania wolne chwile zaprzątają mi inne tematy, te przyjemniejsze niż formalności. Teraz skupiłam się na elemencie ogrodu (którego wizję tez już mam , ale to w innym odcinku) a mianowicie - na ścieżkach. 
Oczywiście pięknie by było gdyby ścieżki wogóle nie były potrzebne i można by chodzić na boso po takim kobiercu:


Jednak już jakiś czas temu, podczas wizyty na placu zabaw w Wilkowicach (dla zainteresowanych posiadaczy dzieci- idealna sprawa na miły dzień-Alele) zauroczyła mnie ścieżka z plastrów drewnianych. Wiecie natura, natura i jeszcze raz natura i rzeczywiście stąpając na boso po takiej ścieżce kontakt z natura murowany ;) 



Oczywiście częstotliwość występowania takich krążków może być dowolna, wolę wersję rozluźnioną. 
Wiadomo, jak wszystkie materiały , jest kilka wad- nie mówię o nagrzewaniu przez słońce bo każda nawierzchnia się mocno nagrzewa a drewno chyba jednak najmniej, jednak czytałam, że po deszczu takie krążki są dość śliskie i lepiej ich wtedy unikać. No i oczywiście regularna impregnacja co rok- ale w końcu coś za coś-można mieć całe podwórko w kostce brukowej i nie będzie żadnych problemów. Oczywiście na problem impregnacji na przeciw wychodzą producenci kostki brukowej i tworzą alternatywę:


To oczywiście odlewy betonowe stylizowane na drewno ale jakoś nie widzę celowości ich zastosowania, no chyba , że jak wspomniałam, dla wygody...
Wybór ścieżek to oczywiście kwestia zabawy, bo jak się okazuje kwestia trawnika jest znacznie poważniejsza. 
Biorąc pod uwagę stan nawierzchni jaki mamy na naszej super-działce uzyskanie efektu z pierwszego zdjęcia wydaje się nierealne. Byłam ostatnio u znajomych którzy wynajęli w tym celu fachowców i rzeczywiście trawnik-marzenie, wręcz chodzenie po nim w butach wydaje się profanum. Ale nie mówię, że nie można osiągnąć takiego efektu działając samodzielnie ale to bardzo długa droga. 
Mamy na działce resztki asfaltu-więc pierwszy etap to jego zerwanie , potem wyrównanie terenu, potem wpuszczenie sprzętu ciężkiego który zrujnuje wszystko, potem kolejne równianie po budowie, nawiezienie humusu bo gleba po budowie nie nadaje się nawet do uprawy perzu; następnie należy nawieźć jeszcze lepszego humusu haha lub ograbić las z żyznej ziemi, ewentualnie naprodukować tyle kompostu który by tę pierwszą warstwę użyźnił, lub siać przez kilka lat rzepak i przeorać :) To nie koniec -humus nie jest pozbawiony nasion badyla, które trzeba skrupulatnie jedno po drugim wyrywać. Następnie można zasiać mieszankę traw i patrzeć jak rośnie. Oczywiście badyle nie da za wygrana tak szybko i znów skrupulatnie należy każde źdźbło wyrywać. To tak po krótce o zakładaniu trawnika bo trawnik lubi być dopieszczany - zraszaniem, napowietrzaniem, przycinaniem... rozkosz :) wszystko przed nami. którą z dróg wybierzemy to jeszcze i dla nas przyszłość...
Byle do ogrodu.... :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz